Podsłuch w PZPN. "Najbardziej prymitywny sprzęt, który można kupić"
O znalezieniu podsłuchu w biurze prezesa PZPN poinformował serwis Sportowe Fakty WP. Pisał o nim również dziennikarz Piotr Nisztor. Wiadomo, że został on zamontowany w obudowie grzejnika. Na urządzenie natrafiła zewnętrzna firma przeprowadzająca kontrolę własnie pod kątem wykrycia ewentualnych podsłuchów.
Znaleziony sprzęt był aktywny i wysyłał sygnał do niezidentyfikowanego jeszcze odbiorcy. Z uwagi na fakt, że chodzi o podsłuch "typu radiowego" ustalenie osoby, która podsłuchiwała najważniejsze postaci polskiej piłki nożnej nie będzie należało do najprostszych.
Z ustaleń Sportowych Faktów WP wynika ponadto, że jeden z pracowników Związku składa obecnie w tej sprawie wyjaśnienia na policji.
Dziewulski: Sprzęt z dolnej półki sklepowej
O komentarz do sprawy został zapytany przez "Fakt" ekspert ds. bezpieczeństwa Jerzy Dziewulski. Jak ocenił, podsłuch, który znaleziono w gabinecie prezesa PZPN pochodzi z dolnej sklepowej półki. – Najbardziej prymitywny sprzęt, który można kupić w każdym sklepie z tego typu urządzeniami – ocenił.
– Profesjonalnej pluskwy, która jest niezauważalna dla oka, nie udałoby się wykryć w taki sposób – podkreśla Dziewulski.
Jak zauważa ekspert, sprzęt jest powszechnie dostępny w sprzedaży, jednak prawo zakazuje stosowania go wobec osób, które nie wyraziły na to zgody.
Dziewulski nie jest optymistą, jeśli chodzi o szanse na odnalezienie osoby, która stoi za zainstalowaniem podsłuchu. Jak dodaje, "pluskwę" mógł zainstalować ktoś z bliskiego otoczenia Kuleszy.